poniedziałek, 21 września 2015

Kierunek - Hogwart

Chłodny wiatr kąsał jej odkryte ramiona. Spojrzała na budynek przed nią. Nora. Już nie mogła się doczekać miłego głosu Pani Weasley. Ciepła z jakim witała wszystkich. Cudowna kobieta. Rozejrzała się dookoła, Kingsley chyba wrócił do Ministerstwa, bo nigdzie go nie było. Złapała za rączkę kufra i ruszyła przed siebie. Delikatnie zapukała do drzwi. Nie musiała długo czekać, bo od razu się uchyliły a w nich stała Molly. Nic się nie zmieniła. Tez same rude włosy i ten sam promienny uśmiech na twarzy.
-Hermiona! – Przytuliła ją do siebie. – Jak miło cię znów widzieć, kochanie. Zmieniłaś się, wypiękniałaś. – Szatynka zarumieniła się na te słowa.
-Też miło panią znów zobaczyć. – Uśmiechnęła się. – Wszyscy mi to mówią.
-Nic dziwnego. Na pewno jesteś głodna, siadaj do stołu zaraz będzie kolacja. – Ruszyła do kuchni.
-Och, nie trzeba, jadłam przed teleportacją. Jestem zmęczona. Pójdę się przywitać z Ginny i innymi, a potem pójdę spać.
-Niech ci będzie, twój pokój jest tam gdzie wcześniej.
-Dziękuję. – Rzuciła i ruszyła na górę. Od ostatniego czasu nic się tu nie zmieniło. Te same schody, ta sama tapeta na ścianach. Wszystkie wspomnienia wróciły. Cieszyła się że wraca do Hogwartu, to był jej drugi dom. Tam uczyła się jak posługiwać się swoim darem. Gdy była mała zaczęła robić dziwne rzeczy. Potrafiła nie ruszając się z miejsca ściągnąć słoik z ciastkami, który stał wysoko. Gdy się denerwowała światło w pokoju, w którym się znajdowała migało. Jej rodzice byli przerażeni i zabrali ją  do lekarza, ale ona tam nie pokazywała swoich zdolności. Głos w głowie podpowiadał jej, że nie może i lekarz uznał ich za wariatów. W końcu gdy ukończyła 11 rok życia, przyszedł list. Kiedy go przeczytała, była najszczęśliwszą osobą na świecie i od tamtego czasu wiedziała, że to właśnie tam, znajdzie swoje prawdziwe ja. Cichutko podeszła do drzwi od pokoju chłopaków. Delikatnie je pchnęła i zobaczyła te same twarze. Uśmiechnęła się. Harry i Ron przez chwile stali jak spetryfikowani, pierwszy przywitał się czarnowłosy. Uściskał ją jak młodszą siostrę.
-Miona! Stęskniłem się za tobą! – Radość jaka od niego biła, była wręcz namacalna. Hermiona też cieszyła się, że go widzi.
-Też się cieszę, Harry. – Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Odsunęli się od siebie. Ron stał z delikatnym uśmiechem na twarzy. Rozłożył ramiona i czekał, aż ona podejdzie.
-Och, Ron. – Powiedziała i przysunęła się do niego. Oplótł swoje ręce wokół niej. Czuła ciepło bijące od niego. – Miło cię znów widzieć.
-Ciebie również, Hermiono. – Uśmiechnął się. – Zmieniłaś się. – Dziewczyna odsunęła się od niego.
-Tak, wiem. Wszyscy mi to mówią. – Zaśmiała się. – Wybaczcie, ale jestem bardzo zmęczona. Dobranoc! – Odpowiedzieli jej chórkiem i wyszła. Skierowała swoje kroki na piętro wyżej. Na drzwiach nadal widniały wyskrobane nożykiem postacie. Ten dzień pamiętała doskonale. Uśmiechnęła się na samą myśl o tym, że kiedyś z obiadu zabrała nożyk i skrobała nim po drzwiach. Pani Molly na początku była zdenerwowana, ale potem sama się roześmiała. Hermiona westchnęła głośno i weszła do swojego pokoju. Czystość tego pomieszczenia powalała na kolana. Ani odrobiny kurzu. Odłożyła kufer obok drzwi i wyjęła z niego czystą bieliznę oraz swoją piżamę. Poszła do łazienki i wzięła szybki, rozgrzewający prysznic. Umyła jeszcze tylko szybko zęby i wróciła do swojego pokoju. Położyła się na łóżko, wtuliła się w białą, puchową kołdrę i od razu zasnęła spokojnym snem.
         Następny dzień przyszedł zadziwiająco szybko. Poranne promienie słońca i wesołe ćwierkanie ptaszków obudziło Mionę do życia. Otworzyła delikatnie oczy i podniosła się do pozycji siedzącej po czym przeciągnęła się ziewając. Wstała i pościeliła nienagannie łóżko. Poszła do łazienki, szybko się ubrała i ogarnęła. Gdy uznała, że wygląda całkiem ładnie, ruszyła do kuchni na śniadanie. Jak zwykle Molly nie spała od wczesnego ranka i przygotowywała posiłek dla wszystkich. Hermiona po cichu schodziła na dół i przysłuchiwała się głosom. Pani Weasley zdążyła już upomnieć Freda, by nie podjadał gofrów, ale ten tylko zaśmiał się i uciekł przed szmatką jego mamy. Ta aura, która panowała w tym domu, była magiczna i przyjazna. Szatynka ustała w progu kuchni i nie zdążyła się obejrzeć, a na jej szyi uwiesiła się uradowana Ginny.
-Ginny! - Krzyknęła Hermiona. – Udusisz mnie! – Zaśmiała się. Nie widziała przyjaciółki od zakończenia tamtego roku. Bardzo się za nią stęskniła.
-I powinnam. – Uścisnęła dziewczynę mocniej.
-A to dlaczego? – Zdziwiła się, była tu ledwo co, a już zdążyła już coś przeskrobać.
-Przywitałaś się wczoraj tylko z Harrym i Ronem, a ja? – Ruda odkleiła się od Herm.
-Ach, no tak. Wybacz, ale byłam bardzo zmęczona. – Zaczęła się tłumaczyć i podeszła do stolika, przy którym zasiedli do wspólnego posiłku. Wszyscy pogrążyli się w rozmowie. Chłopacy o Qudditchu, Fred i George o swoim sklepie, Artur i Molly o obowiązkach domowych i o Ministerstwie Magii, a Hermiona z Ginny o powrocie do szkoły. Bardzo cieszyły się na powrót. Dzisiaj po śniadaniu mają wyruszyć na Ulicę Pokątną, by zakupić książki, pióra, papirusy i nowe szaty szkolne.
           Po skończonym posiłku Hermiona została, by pomóc pani Weasley posprzątać. Bez użycia magii umyła naczynia, mimo, że Molly cały czas mówiła, że da sobie radę, ale dziewczyna czuła, że jest tej kobiecie coś winna, dlatego jej pomagała. Gdy skończyły sprzątać wszyscy zjawili się w salonie i teleportowali się na Pokątną za pomocą sieci Fiuu. Pierwszym miejscem jakim Hermiona miała odwiedzić to był sklep papierniczy w którym zakupiła pióra i inne potrzebne rzeczy. Później wraz z Ginny wybrała się do sklepu z ubraniami Madame Malkin  gdzie miały zakupić szkolne szaty. Oczywiście na 7 roku nie trzeba było cały czas nosić szat. Wystarczyła tylko koszula z herbem danego domu i z krawatem w jego kolorach. Jednak rudowłosa potrzebowała jeszcze sukienki. Na sam koniec Hermiona wybrała się do swojego raju, czyli do księgarni Esy i Floresy. Otworzyła drzwi i zaciągnęła się zapachem pergaminów. Przechadzała się między regałami szukając czegoś dla siebie i nagle wpadła na coś, a raczej na kogoś.
-Ojej, przepraszam, ja… - Głos się jej urwał gdy go zobaczyła.
-Uważaj jak łazisz, Granger. – To był nie kto inny jak…
-Malfoy. – Powiedziała szatynka zaskoczona tym spotkaniem. Nie myślała, że spotka tu tego zarozumiałego arystokratę. W pewnym momencie przez głowę przeleciał jej pomysł, by porozmawiać ze Ślizgonem, ale szybko pozbyła się tej myśli, bo to było niemożliwe.
-Ubrudziłaś mi marynarkę szlamem. – Wysyczał w jej stronę. Na te słowa, aż się w niej zagotowało. Jak ona go nienawidziła.
-Skończ już te swoje gadki, jakoś mnie to nie rusza, nie marnuj śliny na taką szlamę jak ja, fretko. – Z odrazą wyrzuciła z siebie te słowa. Nie chciała marnować czasu na tego kretyna, więc wróciła to przeszukiwania regałów. Zdziwiła się trochę, gdy blondyn tylko prychnął i odszedł, ale z drugiej strony cieszyła się, że odpuścił. Widocznie się z nią zgodził. Chociaż tyle.
         Znalazła parę książek, zapłaciła za nie i wyszła z księgarni. Umówiła się z Ginny w Dziurawym Kotle, więc tam skierowała swoje kroki. Po drodze napotkała dużo znajomych twarzy. Z każdym serdecznie się przywitała, ale nie wciągała się w jakieś dłuższe konwersację. Weszła do pubu i w rogu pomieszczenia ujrzała rude włosy. Podeszła w tamto miejsce i usiadła naprzeciwko dziewczyny, przodem do całego baru. Obie szybko pochłonęły się w rozmowie i nagle ktoś przykuł wzrok szatynki. Otóż, byli to dwaj Ślizgoni. Z jednym się już dzisiaj spotkała, ale nie zdążyła mu się przyjrzeć. Teraz widziała, że się zmienił. Jego włosy nie były już tak bardzo platynowe i nie były już ulizane tylko sterczały w każde strony. Jego szare oczy hipnotyzowały. Gryfonka z ciężkim sercem przyznała, że wyprzystojniał i stawał się mężczyzną, ale nadal był w nim ten niegrzeczny chłopak. O czym ja myślę, przecież to Malfoy! – Skarciła się w myślach i prychnęła co przykuło uwagę Ginny.
-Co jest? – Zapytała i spojrzała w miejsce gdzie wcześniej skupiony był wzrok szatynki, która teraz piła kremowe piwo. – No nieźle. – Pokręciła z politowaniem głową. Hermiona na jej słowa zaczęła się krztusić napojem.
-Co? – Powiedziała z wyrzutem, gdy uspokoiła kaszel.
-Nic, tylko spójrz na nich. – Przybliżyła się do przyjaciółki. – Są jeszcze bardziej przystojni niż w tamtym roku. – Zachichotała.
- Oj, daj spokój. Może i są, ale to nadal aroganccy arystokraci. – Jeszcze raz spojrzała w ich stronę. Drugim chłopakiem był Blaise Zabini. Najlepszy przyjaciel Dracona. On też się zmienił. Miał krótko ścięte włosy, a jego męskie rysy twarzy były bardziej podkreślone. Oboje siedzieli niedaleko dziewczyn i nagle ktoś do nich podszedł, kolejny chłopak. Dziewczyna rozpoznała w nim Theodora Notta. Ten to dopiero się zmienił. Jego kruczoczarne włosy były postawione do góry, a dosłownie czarne oczy przyciągały uwagę. Przypominał jej kogoś. Bill – Na myśl o przyjacielu uśmiech wtargnął na jej twarz, ale zdziwiła się, że byli do siebie aż tak podobni. Jak dwie krople wody.
-A co ty się tak znowu uśmiechasz? – Zaciekawiła się wiewióra.
-A nie, nic. Po prostu pomyślałam o moim przyjacielu. – Ciepło wypełniło jej serce.
-Przyjacielu? – Spojrzała w stronę stolika chłopaków. – Nagle pojawił się Nott, a ty jesteś jakaś szczęśliwa. O co chodzi? – Zdziwiła się.
-Bill, mój przyjaciel, który mieszka naprzeciwko mnie w mugolskim świecie, jest tak uderzająco do niego podobny. Są jak bliźniacy.
-Nadal nie widzę powodu dla którego się uśmiechasz. Swoją drogą Nott jest bardzo przystojny, nie uważasz? Tak samo jak Zabini. – Na myśl o czarnoskórym Ślizgonie, Gryfonka się zarumieniła.
-Bill to mój najlepszy przyjaciel, kocham go jak brata. Brakuje mi go. – Posmutniała na chwilę. – I tak jest przystojny, wszyscy są przystojni, ale nie zapominajmy, że…
-Tak wiem, to Ślizgoni, są wredni i tak dalej. Tak, wszyscy wiedzą. Skończ stwarzać jakiś mur nienawiści. – Przerwała jej oburzona.
-Nie rozumiem cię. Oni są z wrogiego domu! – Wykrzyczała i przykuła uwagę najbliżej siedzących.
-Coś czuję, że za niedługo się przekonasz, że to nie ma sensu. – Uśmiechnęła się przebiegle.
-Co ty znów kombinujesz?
-Nic. – Odpowiedziała krótko. – Nott cały czas zerka w twoją stronę. – Uśmiechnęła się i dopiła swoje piwo, po czym wstała i ruszyła ku kominkom, by teleportować się do domu. Hermiona zdziwiła się na jej słowa. Również wstała i zostawiła parę galeonów na stoliku i poszła w ślady przyjaciółki. Obie dziewczyny zniknęły w szmaragdowych płomieniach i pojawiły się w Norze. Hermiona zmęczona całym dniem ruszyła do swojego pokoju. Jutro o 1000 miała być na dworcu King’s Cross i odjechać Express Hogwart do swojej ulubionej szkoły. Po schodach szła razem z Gin, która miała pokój obok niej. Pożegnały się zwykłym „Dobranoc” i zniknęły za drzwiami swoich pokoi. Miona wzięła jeszcze tylko prysznic i położyła się spać, by rano mieć siły na nowy początek.

Obudził go zimny potok wody. Co jest? – Otworzył oczy zdezorientowany. Wszystko było rozmazanie, ale nie trudno  było dostrzec tych dwóch Ślizgonów. Blaise i Theodor.
-Jeżeli życie wam miłe to wynoście się stąd, bo jak wstanę to was zabiję! – Zagroził im i znów położył się spać, ale przeszkadzała mu mokra pościel. Chłopacy nadal nad nim stali i śmiali się w najlepsze. Poirytowany chłopak podniósł się do pozycji siedzącej, przeciągnął się i ziewnął jak lew, albo jak smok. – Mówiłem wam już jak bardzo was nienawidzę? – Spojrzał na nich ze złością w oczach.
-Tak i to nie raz. Podnieś ten swój szlachetny zadek i idziemy zakupić potrzebne rzeczy. – Rzucił Diabeł przynosząc mu ubrania u rzucając mu nimi w twarz.
-Co ty znów bredzisz Zabini? – Zdziwił się Smok i ściągną z twarzy spodnie.
-Słuchaj mnie uważnie, bo nie mam zamiaru się powtarzać. –  Czarnowłosy nachylił się nad blondynem. - Jutro wracamy do szkoły, a jak na ten moment jesteśmy głęboko w dupie, więc teraz albo wstaniesz łaskawie, albo wyniesiemy cię stąd siłą. Więc jak będzie? – Zirytował się Nott. Z Draco to jak z dzieckiem.
-Dobra, dobra. Bez nerwów Theo, złość piękności szkodzi moja ślicznotko. – Złapał go za policzek jak stara ciotka i pokręcił nim w obie strony. Zirytowany brunet prychną tylko pod nosem. Rozbawiony Malfoy wstał i ruszył do swojej łazienki, by szybko się odświeżyć. Blaise w tym czasie wysuszył jego łóżko i pościelił za pomocą zaklęć, a Theodor rozsiadł się w fotelu i nieobecnym wzrokiem przyglądał się temu co robi Zabini. Draco wyszedł po jakiś 20 minutach już gotowy do wyjścia. Ubrał czarne spodnie i zwykłą białą koszulkę. Jago przyjaciele byli podobnie ubrani, tylko Theo miał czarną koszulkę, a Blaise szarą. Wszyscy trzej gotowi teleportowali się do Dziurawego Kotła i poszli do sklepu z akcesoriami do Qudditcha. W tym roku mieli zamiar zdobyć puchar. Theodor rozstał się z nimi pod drzwiami do sklepu, lubił ten sport, ale nie miał zamiaru grać, jakoś nie czuł się w tym pewnie. Poszedł do księgarni, miał spotkać się z nimi w Dziurawym Kotle na szklankę Ognistej Whisky.

Draco razem z Blaisem przeglądali z zaciekawieniem miotły każdego rodzaju. W końcu Smok postanowił kupić Nimbusa 2004. Nowiusieńka, czarna miotła prosiła, by na nią wsiąść, ale chłopak przeleci się na niej dopiero po powrocie do szkoły. Diabeł też chciał kupić nową kochankę (tak mówili na miotły), ale jednak wolał starą, bo zaspokajała jego potrzeby. Pokręcili się jeszcze chwile po sklepie, Draco odesłał swoją miotłę do domu i wyszli do sklepu papierniczego. Zakupili zapas potrzebnych rzeczy i poszli do księgarni, a w tym samym czasie Theodor zmierzał do sklepu, w którym przed chwilą byli jego przyjaciele. Dziwne, że nie spotkali się po drodze. Blaise niezafascynowany książkami ustał gdzieś z boku i przeglądał strony jakiś przypadkowych pism. Może któreś go zaciekawi? Wątpił w to. Smok od jakiegoś czasu polubił czytanie i zrozumiał osoby, które całymi dniami przesiadywały w bibliotece. Wszedł między regały szukając tej jedynej. Nagle poczuł, że coś odbija się od jego pleców i upada. Szybko się odwrócił, by zobaczyć kto to i ku jego zdziwieniu to była Granger. Ta sama Gragner, której dokuczał przez wcześniejsze lata. Czemu, by i teraz tego nie zrobić? Gryfonka zaczęła mamrotać pod nosem słowa przeprosin, gdy nagle zobaczyła na kogo wpadła uciszyła się natychmiastowo. Wyglądała jakby zobaczyła bazyliszka.
-Uważaj jak łazisz, Granger. – Przyszła pora, by komuś podokuczać. Już dawno zrozumiał, że to dziecinne, ale lubił patrzeć jak ona się denerwuje.
-Malfoy. – Zdziwiła się dziewczyna. W jej oczach dostrzegł, że nad czymś się zastanawiała, ale od razu odsunęła tę myśl od siebie.
-Ubrudziłaś mi marynarkę szlamem. – Burknął, ale w głębi był rozbawiony. Szatynka się zdenerwowała, ale starała się tego nie okazywać.
-Skończ już te swoje gadki, jakoś mnie to nie rusza, nie marnuj śliny na taką szlamę jak ja, fretko. – Zaimponowała mu tym. Nadal była tak pyskata. Nic się nie zmieniła. Jeżeli chodziło o charakter, ale wyglądem zmieniła się dużo bardziej. Jej włosy nie sterczały na wszystkie strony tak jak kiedyś, miała delikatny makijaż, który podkreślał jej czekoladowe oczy i te malinowe usta. Musiał przyznać, że wyglądała o niebo lepiej, ale nadal była kujonką, Granger. Prychnął na jej słowa i chwycił książkę, której spodobał mu się tytuł i ruszył ku wyjściu. Szybko za nią zapłacił i chwycił Zabiniego, po czym wyszli.
         Pokręcili się jeszcze chwilę po różnych sklepach, ale nie znaleźli nic ciekawego. Zrezygnowani postanowili udać się już do Dziurawego Kotła. Gdy weszli do pomieszczenia jego wzrok napotkał twarz roześmianej Gryfonki. Ona mnie prześladuje czy jak?!- Zdziwił się i usiadł przy najbliższym stoliku. Zamówili dla siebie Ognistą i pogrążyli się w rozmowie o tym roku szkolnym i nagle obok nich pojawił się czarnowłosy.
-Theo! Nareszcie jesteś! – Ucieszył się Smok. – Gdzieś się podziewał?
-A tu i tam, Smoczku. – Zaśmiał się i usiadł obok przyjaciół. Zamówił dla siebie trunek i dołączył się do rozmowy. Gdy chłopaki zaczęli rozmawiać o Qudditchu postanowił się wycofać. Jakoś nie za bardzo go to obchodziło. Postanowił rozejrzeć się po pomieszczeniu i nagle na swojej drodze napotkał czekoladowe oczy. Hermiona Granger, czarownica mugolskiego pochodzenia, niezwykle inteligentna. Zmieniła się. Wyglądała cudownie.
-Ej chłopaki. – Oboje przestali rozmawiać i dali znak, że słuchają. – Ta Granger to całkiem niezła jest.
-A tobie co? – Zdziwił się Draco. – Może i jest, ale to szlama.
-Nie przesadzasz przypadkiem? Jesteśmy prawie dorośli, chyba czas na coś poważniejszego nie sądzicie? – Jeszcze raz spojrzał w jej stronę.
-No wiesz, niby tak, ale ja lubię się bawić. – Zaśmiał się Diabeł. – W sumie, ta ruda jest w porządku. Chciałbym ją poznać…
-Wy chyba oszaleliście! – Oburzył się Smok. – Ta ruda wiewióra to zdrajczyni krwi, a ta cała Granger to… - Nie dane mu było dokończyć.
-Posłuchaj Malfoy, wszyscy już przestali na to zwracać uwagę, więc może ty też przestałbyś, co? – Przerwał mu Theodor.
-Ja nie jestem wszyscy. – Powiedział oburzony i wziął łyk alkoholu. – Jak tak bardzo ci zależy to się nią zajmij. Ja poszukam dla siebie godnej partnerki. O ile w ogóle taka istnieje… - Posiedzieli jeszcze z jakieś pół godziny pochłonięci rozmową i każdy rozszedł się w swoją stronę. Draco od razu po powrocie wziął prysznic i poszedł spać. Potrzebne mu były siły na nowy rok szkolny, który rozpoczynał się już jutro.

         - Hermiono wstawaj! – Zawołała głośno Gin i pobiegła się szykować. To już dzisiaj. Powrót do domu. Dziewczyna przewróciła się na drugi bok i otworzyła oczy. Tak bardzo nie chciało jej się wychodzić z ciepłego łóżka, ale ostatkiem sił zwlekła się z niego. Pierwszy dzień września był słoneczny, ale zdecydowanie było już chłodniejszy. Jesień nadchodziła dużymi krokami. Hermiona ciężkim krokiem ruszyła w stronę łazienki, by jakoś wyglądać na rozpoczęciu roku. Złapała w rękę bieliznę i poszła się ogarniać. Po długiej i odprężającej kąpieli Miona wyszła z toalety jak nowo narodzona. Postanowiła wyglądać jak kobieta więc ubrała ołówkową spódnicę i białą koszulę. Wyglądała naprawdę kobieco. Dopełnieniem wszystkiego był niski kucyk, beret, czarne szpilki i płaszczyk. Gdy spojrzała w lustro nie poznała samej siebie, a co dopiero inni domownicy. Wszyscy z zachwytem komentowali jej ubiór. Dziewczyna jednym zaklęciem zmniejszyła swój kufer i schowała do kieszeni, po czym teleportowała się na dworzec King’s Cross. Na peronie 93/4, spotkała wielu starych znajomych. Neville, Luna, Cho i siostry Patil przyszły się z nimi przywitać. Po krótkich uściskach i śmiechach ruszyli zająć jakiś wolny przedział. Ten rok zapowiadał się doskonale. Gdy Hermiona wchodziła do pociągu napotkała na swojej drodze wzrok pewnego Ślizgona. Theodor Nott nie odrywał wzroku od Gryfonki, za co oberwał w żebra od Smoka.
-A to za co? – Oburzył się czarnowłosy i zaczął masować obolałe miejsce.
-Od jakiś 5 minut nie odrywasz od niej wzroku. To się robi chore! Szlam ci oczy wypali! – Zaczął żywo wymachiwać rękami. Theo pokręcił tylko głową i gdy wrócił wzrokiem do miejsca, w którym stała dziewczyna, już jej tam nie było. Ponaglił swoich przyjaciół i wsiedli do pociągu, by ruszyć w kierunku Hogwartu.

                           ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej, hej, hej! Jak tam u was? Oddaję w wasze ręce nowiutki rozdział. Tu już pojawia się trochę Dramione, ale nie tak, że od razu big love, czy nie wiadomo co. Kolejny rozdział też będzie taki trochę wprowadzający, ale nie tak bardzo jak ten. Mam nadzieję, że się spodoba i liczę na wasze komentarze. Ja się zabieram do pisania kolejnego rozdziału! Dobrej nocki, kochani! 

1 komentarz:

  1. Gratulujemy,

    Twój blog został przyjęty do Stowarzyszenia Księcia Półkrwi. Zachęcamy do obserwowania i polubienia naszej strony na Facebooku!
    Zespół SKP
    ~~
    Stowarzyszenie Księcia Półkrwi
    Fanfiction Potterowskie dla każdego! Spis opowiadań wszelkich pairingów i nie tylko.
    KLIK


    P.S.: Przepraszam, że dodaję wpis po nowym postem, aczkolwiek nie znalazłam zakładki "spam". Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń