sobota, 19 września 2015

Wszystko po staremu.

Promienie słońca przebijały się przez zasłony i padały jej na twarz. Przewróciła się na drugi bok. Głosy z dołu nie pozwalały jej zasnąć. Położyła się na plecy i otworzyła oczy. Poraziło sią światło i szybko schowała się pod poduszkę zatykając uszy i nadal próbując spać, ale głosy były coraz głośniejsze i głośniejsze. Nagle jej drzwi otworzył się z hukiem, a do pokoju weszła jej mama. Rozmawiała przez telefon z ciocią Jess. Kucnęła przy krześle, które robiło za wieszak i do kosza na pranie zaczęła wrzucać brudne ubrania. Hermiona burknęła z grymasem i spojrzała na Jane.
-Mamo, dlaczego mi to robisz? – Zapytała zachrypniętym głosem. – Nie widzisz, że śpię? – Przewróciła się na brzuch i zatopiła twarz w poduszce.
-Nie śpisz, bo do mnie mówisz, zresztą jest już 1200, a z tego co mi wiadomo wyjeżdżasz dzisiaj do Weasley’ów. – Dziewczyna gdy usłyszała to nazwisko wstała jak porażona i szybko zgarnęła z szuflady czystą bieliznę i pobiegła do swojej łazienki, po drodze całując matkę w policzek.
-Wiesz jak ja cię kocham, na śmierć zapomniałam! Dzięki mamo. – Skierowała się w stronę łazienki, by wziąć odprężającą kąpiel. Kobieta pokręciła tylko głową i się uśmiechnęła, po czym wróciła do rozmowy. Hermiona odkręciła kurki z ciepłą wodą i wlała płyn do kąpieli o zapachu kokosa. Spięła włosy w wysokiego kucyka i rozebrała się do naga. Zakręciła kurki i zatopiła się w gorącej wodzie, która rozluźniła jej wszystkie mięśnie. Już dzisiaj spotka swoich przyjaciół. Harry’ego, Rona i Ginny. Bardzo się za nimi stęskniła. Przez te wakacje dużo się zmieniła. Zaczęła delikatnie się malować, jej włosy nie sterczały już tak bardzo jak kiedyś i wyrobiła sobie delikatne mięśnie brzucha. Była zadowolona z tych wakacji. Razem z Jane i Ian’em – jej rodzicami, pojechali do Ameryki Północnej. Zwiedzili bardzo dużo rzeczy i wrócili, by za tydzień pojechać do Turcji. Hermiona ze względu na to, że miała bardzo bladą skórę nie opaliła się za dużo, ale i tak ładnie wyglądała. Starannie umyła swoje ciało oraz włosy i wyszła z wanny okrywając się ręcznikiem. Podeszła do lustra, umyła białe i równe zęby. Z szafki pod umywalką wyjęła swoją kosmetyczkę i zrobiła sobie delikatny makijaż. Osuszyła swoje ciało ręcznikiem i ubrała na siebie czystą bieliznę. Zdjęła ręcznik z włosów i wysuszyła je suszarką. Gdy skończyła poszła do swojego pokoju i ubrała na siebie czarne spodnie z wysokim stanem i czarny crop top. Zadowolona z tego jak wygląda zeszła na dół do kuchni zrobić sobie śniadanie. Kuchnia była połączona z jadalnią w której siedział Ian. Herm podeszła do lodówki i wyjęła z niej wędzonego łososia.
-Cześć, kochanie. – Powiedział ojciec znad gazety, która właśnie czytał. Dziewczyna wzięła swoje śniadanie i usiadła obok swojego ojca.
-Cześć tato, co u ciebie? – Wzięła pierwszy kęs swojej kanapki.
-W porządku. Dzisiaj wyjeżdżasz może pojedziemy dzisiaj gdzieś razem, bo spotkamy się dopiero za 4 miesiące. – W jego głosie można było wyczuć nutkę rozczarowania. Miona spojrzała na niego. Bardzo ją kochał i za każdym razem przeżywał wyjazd córki do Hogwartu.
-Oj, tato nie trzeba. Wrócę i znów spędzimy razem święta, nie martw się na zapas. – Uśmiechnęła się pocieszająco. Mężczyzna złożył gazetę i pocałował córkę w policzek.
-Ja się zbieram do pracy. Zobaczymy się wieczorem moja czarownico. – Uśmiechnął się promiennie i ruszył w stronę wyjścia. Po drodze natknął się na swoją żonę która miała słuchawki w uszach. Pocałował ją krótko, ale namiętnie i uśmiechnięty wyszedł. Obu kobietom zagościł uśmiech na twarzach, ale największy u Hermiony, która cieszyła się z tego, że miała taką kochającą się rodzinę i nikt nie mógł tego zaburzyć. Dokończyła swoje śniadanie i ruszyła do salonu. Rozłożyła się na kanapie i włączyła duży telewizor, który wisiał na ścianie. Bezsensownie przerzucała kanały. Nic ciekawego. Wyłączyła telewizję i schodami ruszyła do swojego pokoju. Ustała w progu i spojrzała na pomieszczenie. Dzisiaj już wyjeżdża. Na tą myśl aż się uśmiechnęła promiennie. Z dużej szafy wyjęła swój kufer i zaczęła do niego pakować potrzebne rzeczy. Wyciągnęła wszystkie rzeczy z półek. Ubrania na długi rękaw położyła z lewej strony, a na krótki z prawej, na to wszystko położyła dużą ilość par spodni, które specjalnie zakupiła sobie na nowy rok w Hogwarcie. Do tego jeszcze dołożyła parę ładnych spódniczek i sukienek na specjalne okazje. Skarpetki i bielizna też już miały zajęte swoje miejsce. Poszła do łazienki i stamtąd też już zabrała swoje rzeczy i ułożyła w kufrze. Książki i pergaminy zakupi gdy będzie u swoich rudych przyjaciół.
-To chyba wszystko. - Westchnęła. Spojrzała na swój zegarek. Wpół do szesnastej. Ściągnęła kufer ze schodów i położyła go w korytarzu. Buty! Jeszcze raz otworzyła kufer i wrzuciła do niego kilka par butów. -Hermiono! – Zawołała ją Jane z kuchni. – Obiad, chodź tutaj! – Szatynka ruszyła w stronę kuchni i oparła się rękoma o blat patrząc co jej matka gotuję. Przyjemny zapach smażonego kurczaka z sosem dotarł do nozdrzy Miony. Jej ulubione danie.
-Mamo… Nie musiałaś. – Uśmiechnęła się i położyła jej rękę na ramieniu.
-Wyjeżdżasz dzisiaj i chciałam, żebyś zjadła coś co lubisz.
-Jeju, dziękuję. Kochana jesteś. – Pocałowała ją w policzek i podeszłą do szafki z talerzami. – Pomóc ci w czymś?
-Tak, nakryj do stołu dla 5 osób.
- Pięciu? – Zdziwiła się.
-Ciocia z wujkiem wpadną na obiad.
-Oh, rozumiem. – Dziewczyna nie za bardzo lubiła ciocie Jessice. Byłą zarozumiała i rządziła się nawet u nich w domu. Była starsza od jej matki, dlatego czułą się, że więcej jej można. Wuj Robin był w porządku, nie był takim sztywnym facetem. Lubił zabawę, ale ograniczał wybryki do minimum przez swoją żonę. Hermiona bała się, że on będzie taki jak ona, ale ten zapewniał ją, że nie ma o co się martwić. Wyjęła talerze oraz sztućce i ruszyła do jadalni. Starannie ułożyła wszystkie naczynia. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. To pewnie oni.
-Otworzę! – Krzyknęła i podeszła do drzwi. W progu zastała Bill’ego. Jej mugolskiego przyjaciela. – Bill? – Zdziwiła się. Nie umawiali się na dzisiaj.
-Przepraszam, że tak bez zapowiedzi, ale wyjeżdżasz, a ja nie przeżyłbym bez pożegnania. – Uśmiechnął się i rozłożył ramiona. Szatynka bez zastanowienia rzuciła się na niego.
-Jeju Bill, jesteś super. – Po jej policzku popłynęła łza. Bill to wysoki brunet z dosłownie czarnymi oczami. Włosy miał podniesione do góry. Był bardzo przystojny, ale Hermiona nie była nim zaineresowana. Traktowała go jak brata, ale wiedziała, że on czuł do niej coś więcej niż braterską miłość. – Wejdź, trafiłeś akurat na obiad. – Powiedziała gdy się od siebie oderwali.
-Obiady Jane, jak dobrze, że przyszedłem. – Zaśmiał się szczerym śmiechem.
-Kto to? – Zapytała kobieta wychylając się zza rogu.
-Bill. – Powiedziała dziewczyna wchodząc z przyjacielem do kuchni.
-Moje drugie dziecię zawitało do domu? – Zaśmiała się. Hermiona znała Billa od urodzenia, urodzili się tego samego dnia i leżeli w tej samej sali, a potem okazało się, że mieszkają naprzeciwko siebie i szybko podłapali kontakt. W pewnym momencie chłopak do mamy Miony mówił nawet mamo, ale gdy dorósł, zaczęli mówić do siebie po imieniu tylko czasami żartowali sobie ze starych lat.
-Jak dobrze cię widzieć Jane. Wypiękniałaś od ostatniego czasu. – Rzucił chłopak wyciągając dla siebie talerz z szafki. Herm walnęła go pięścią w ramie. – Ała, to bolało. – Prychnął rozbawiony.
-Bo miało. – Udała obrażoną, ale nie za bardzo jej to wyszło.
-Ty też jesteś piękna, moja siostrzyczko. – Pocałował ją w policzek dużo się schylając, bo dziewczyna należała do niskich osób, miała 170 centymetrów wzrostu a on prawie 190. Zarumieniła się i podążyła jego śladami do jadalni. Rozbawieni biegali wokół stołu jak małe dzieci dokuczając dobie wzajemnie, do czasu gdy weszła Jessica. Z uniesioną wysoko głową zawitała u nich w domu. Zdjęła swoje grube futro mimo, że było lato i dała je mężowi, by zawiesił na wieszaku.
-Co tu się dzieje? – Zapytała oburzona. – Macie prawie 18 lat, a zachowujecie się jak dzieci. – Prychnęła i zasiadła do stołu. Robin zauważył zdenerwowaną minę Hermiony, która chciała coś odpyskować, ale szybko wkroczył do akcji.
-Och, Jess, na litość boską uspokój się. Chociaż tutaj możesz przestać udawać królową świata? – Zadrwił z niej i ustał w progu. Dziewczyna spojrzała na niego dziękującym wzrokiem i podeszła do niego, by się przywitać.
-Wujku Rob, stęskniłam się! – Wtuliła się w jego tors.
-Ja też Mionka. – Uśmiechnął się. Jak on kochał tą szatynkę. Chciał mieć taką córkę jak ona. – Bill, a ty nie przywitasz się? – Chłopak z uśmiechem podszedł i również się do niego przytulił. Jessica patrzyła na to z pogardą. Nikt nie rozumiał dlaczego była taka spięta, kiedyś zachowywała się inaczej. Byłą szaloną i pewną siebie dziewczyną, która zakochała się w swoim teraźniejszym mężu. To małżeństwo niszczy tak osobowość? Jane przyszła do jadalni i położyła na stole kurczaka w sosie śmietanowo-ziołowym z ryżem. Zasiadła do stołu i nalała dobie soku pomarańczowego do szklanki.
-Za chwile powinien być Ian. – I gdy skończyła to mówić do domu wszedł jej mąż, który nucił pod nosem jakąś piosenkę. Przyszedł do gości i przywitał się z każdym, po czym usiadł razem z nimi i wszyscy pogrążyli się w rozmowie jedząc posiłek. Bill delikatnie pod stołem ścisnął dłoń Hermiony. Odwzajemniła gest. Wiedziała, że to nie jest ryzykowne i, że nie narobi tym chłopakowi zbędnych nadziei na to, że między nimi coś będzie. Kiedyś powiedziała mu, że między nimi nic nie będzie oprócz tego co jest teraz. Bill z rozczarowaniem zgodził się z nią i tak to zostało. Z czasem przyzwyczaił się do tego, że już zawsze będą dla siebie rodzeństwem. Gdy skończyli posiłek ruszyli do pokoju szatynki. Hermiona położyła się na łóżku, a Bill usiadł pod łóżkiem trzymając na kolanach laptopa i puszczając jakieś piosenki. Dziewczyna roześmiana w najlepsze śpiewała, a czasem nawet tańczyła. W końcu zmęczona położyła się na brzuchu i zaczęła bawić się jego gęstymi włosami, owijając je sobie wokół palca.
-Jak tam z Ash? – Zapytała nagle. Ashley to dziewczyna Bill’a. Była śliczną blondynką z gęstymi, falowanymi włosami i talią osy. Hermiona zazdrościła jej urody, ale Bill zapewniał ją, że nie ma nikogo piękniejszego od niej.
-Z Ashley? Kłócimy się, ostatnio dość nawet często. – Posmutniał.
-Bill, świat się na tym nie kończy. Wszystko będzie dobrze, czasami kłótnie są potrzebne w życiu, by obniżyć poziom cukru. Wiesz co mam na myśli? – Zeszła z łóżka i usiadła obok niego, opierając mu głowę na ramieniu. Wzięła jego dłoń i splatała jego palce ze swoimi.
-Myślę, że tak. – Uśmiechnął się. – Wyjeżdżasz dzisiaj, do Hogwartu. Jak ja bez ciebie przeżyje Herm?
-Jakoś dasz radę, w końcu nie pierwszy raz się rozstajemy.
-Tak, masz rację. – Spojrzał na jej twarz. Byłą taka spokojna i opanowana. Jego wzrok zszedł na jej malinowe usta. Miał taką ochotę ją pocałować. Chociaż raz i to tak naprawdę, a nie tak ja wtedy gdy byli mali. Herm spojrzała w jego oczy, wiedziała o czym myśli. Co jej szkodzi? I tak wyjeżdża dzisiaj i zobaczą się za 4 miesiące, a wtedy już ten pocałunek odejdzie w niepamięć. Powoli zmniejszał odległość miedzy nimi. Był już na tyle blisko, by móc ją pocałować, ale zaczekał chwile, by mieć pewność, że ona też tego chce. Nie odsunęła się, więc mógł. Delikatnie musnął jej usta. Miona odwzajemniła pocałunek i po chwili on go pogłębił. Wsunęła mu palce we włosy, a ten błądził rękoma po jej plecach. Gdy się od siebie oderwali, nie wiedzieli co powiedzieć. W końcu chłopak przerwał irytującą ciszę.
-Przepraszam. – Jego palce zrobiły się nagle interesujące. Był uroczy gdy się peszył.
-Spokojnie, Bill. – Uśmiechnęła się i podeszłą do niego, oplatając swoje ramiona wokół niego. – To był przyjacielski pocałunek, nic więcej. Masz dziewczynę, która cię kocha. Nikt nie może się o tym dowiedzieć.
-Jasne. – Przytaknął i przytulił ją bardziej do siebie. Usłyszeli dźwięk dzwonka do drzwi. To chyba Kingsley. Miał po nią dzisiaj być, żeby mogli się teleportować do Nory.
-To po mnie. – Odeszła od niego i zeszła na dół. Wszyscy stali w przedpokoju i patrzyli na wysokiego, czarnego mężczyznę ubranego w fioletowe szaty. Hermiona ustała między nimi i uśmiechnęła się na widok znajomego.
-Kingsley! – Podeszła do niego, by go uściskać.
-Hermiona! Jak dobrze cię znów widzieć. Wyładniałaś od ostatniego czasu. – Dziewczyna się zarumieniła. Odwróciła się w stronę wszystkich. Jej matka miała łzy w oczach, ojciec obejmował ją ramieniem i pocieszał, ale też widać, że jest smutny. Bill wyglądał jakby uszło z niego życie. Wuj Robin też powstrzymywał łzy, ale i tak na jego twarzy gościł uśmiech. A ciotka Jess? Ta stała niewzruszona jak zwykle zresztą. Do Miony podbiegła mama i przytuliła ją z całych sił. Dała ujście emocjom i dziewczyna poczuła łzy na swoim ramieniu. Jej też zrobiło się smutno. Nie chciała ich zostawiać, ale taki był jej los. Jane odkleiła się od Herm i spojrzała na nią.
-Bądź dzielna, dasz sobie rade. Pisz do nas jak najczęściej to możliwe i wróć cała i zdrowa na święta. Kocham cię pamiętaj. – Uśmiechnęła się i otarła rozmazany tusz z policzków. Ian mimo już odczuwanej pustki w sercu miał uśmiech na twarzy. Przytulił córkę do siebie.
-Moja mała czarownica. – Ostatni raz mówił to 7 lat temu, gdy Hermiona dostała list z Hogwartu. – Kocham cię, Mionka. Za niedługo się zobaczymy, kochanie. – Do jej ramion wpadł Bill który był rozczarowany tym, że nie będzie miał jej obok siebie.
-Nie zapomnij o mnie. – Uśmiechnął się, a pojedyncza łza spłynęła mu po policzku.
-Jakżebym mogła. – Zaśmiała się. – Będę pisać, braciszku.
-Kocham cię. – Pocałował ją w czoło.
-Kocham też. – Ostatni raz się w niego wtuliła i spojrzała na Roba. A ten podszedł do niej i podniósł ją wysoko.
-Moja mała Hermionka wyjeżdża i z kim ja teraz będę się wygłupiał?
-Wrócę na święta i zrobimy wojnę na śnieżki.
-Trzymam cię za słowo. – Odstawił ją na ziemie. Dziewczyna spojrzała na Jessicę. Stała jak gdyby nigdy nic. Rzuciła tylko „do zobaczenia” i wróciła do jadalni. Miałą ochotę ją przekląć jakimś zaklęciem ale się powstrzymała.
-Musimy ruszać. – Powiedział Kingsley i otworzył drzwi. Było już ciemno.
-Do zobaczenia w święta! Kocham was! – Pomachała im i zniknęła im z oczu, teleportując się z trzaskiem do Nory.

Lucjusz Malfoy przechadzał się po swoim ogrodzie oczekując na swojego jedynaka. Za dwa dni wyjeżdża do szkoły i kończy edukację. Pomału zaczynał się niecierpliwić. Co ten gówniarz sobie myśli? Jest już prawie dorosły i nie powinien lekceważyć słowa swojego ojca. Spojrzał na zegarek. 1701, spóźnia się już minutę i nagle usłyszał trzask towarzyszący teleportacji.
-Gdzie byłeś? – Powiedział oschle Lucjusz.
-U Blais’a. – Niewzruszony spojrzał gdzieś za swojego ojca i włożył ręce w kieszeń swoich spodni.
- Spóźniłeś się. – Draco tylko wzruszył ramionami i zaczął się rozglądać.
-Patrz mi w oczy gdy do ciebie mówię i wyjmij te ręce z kieszeni! – Krzyknął poirytowany zachowaniem swojego syna. Niechętnie spojrzał w jego oczy. Były zimne i przepełnione złością.
-Możesz przestać na mnie krzyczeć? Jeżeli nie to ja nie widzę sensu tego wszystkiego. Po co tak właściwie ściągnąłeś mnie tutaj? – Malfoy Senior westchnął i powoli zaczął się opanowywać.
-Posłuchaj mnie synu. Pojutrze wyjeżdżasz do Hogwartu i mam nadzieję, że jesteś doskonale przygotowany na wyjazd.
-No nie bardzo, bo nie mam książek i…
-W takim razie, jutro wyruszymy na Pokątną i zakupimy to co potrzeba. – Przerwał mu. – A teraz zejdź mi z oczu i zacznij się już pakować.
-Tak, ojcze. – Rzucił i ruszył do domu. Na kanapie przed kominkiem siedziała Narcyza Malfoy. Piękna jak kwiat kobieta. Czytała jakąś książkę. Podniosła wzrok na chłopaka. Jej kąciki ust powędrowały ku górze i z powrotem jej wzrok utkwił w książce. Blondyn ruszył schodami do swojego pokoju. Wszystkie ściany były koloru zielonego, a podłoga była czarna tak samo jak meble. Pościel i inne dodatki były w kolorze srebra. Na drzwiach do jego własnej łazienki znajdował się herb Slytherinu. Podszedł do łóżka i rzucił się na nie, ale przypomniał sobie, że jest w ubraniach, a na nogach ma jeszcze buty. Szybko pozbył się tych rzeczy i znów zatopił się w srebrnej pościeli i odpłynął.

1 komentarz:

  1. Naprawdę świetny ale poprzednie tez bylo cudo *~* Życzę powodzenia dla weny

    OdpowiedzUsuń